Świąteczny przedłużony weekend powoli się kończy, a wraz z
nim panująca do tej pory bardzo kapryśna aura obfitująca w zimowe akcenty. O
tym jak było i dlaczego pogoda zrobiła się taka a nie inna akurat w Święta w
poniższym artykule.
Zimowe pejzaże - Żary 08.04 |
Przed dwoma tygodniami – prognozy długoterminowe początkowo
zwiastowały ciepłe, a nawet bardzo ciepłe dni tegorocznej Wielkanocy. Pierwotne
prognozy zakładały bowiem słońce z temperaturą dochodząco do nawet 23°C, czyli porównywalną do tej z przed trzech
tygodni. Jednakże wytrawny synoptyk mógł już wtedy stwierdzić dużą niepewność
tych prognoz. Od początku sytuacja wskazywała na bliskość frontów
atmosferycznych i niżów, a takie sytuacje sprawiają, że kolejne wyliczenia
prognoz opartych na modelach znacznie się różnią. W ten sposób zaczynały się
ujawniać w prognozach coraz śmielej kaprysy pogody, które ostatecznie odwróciły
o 180° spodziewaną aurę. Ostatni tydzień
pokazał – w skali naszego kraju jak różna bywa pogoda w zależności od masy
powietrza. Wówczas doszło do sytuacji, kiedy wręcz letnia aura z burzami, które
panowały na południu kraju bezpośrednio sąsiadowała z regularną zimą jaka
panowała na północy Polski. Odległość między tymi stanami pogody wynosiła
ledwie 200 km. Ostatecznie brak dominacji ciepłych wyży z południa Europy przyczynił
się do tego, że ostatecznie tym razem wygrała zima. Dużo mroźnego powietrza
spłynęło do Polski za sprawą niżu imieniem Ivonne, który przemieścił się nad
wschodnią Europę.
Pogoda charakterystyczna dla arktycznej masy powietrza
zaczęła się na terenie naszego regionu w sobotę (07.04) w godzinach około południowych,
gdy zza chmur zaczęło wyglądać słońce. To był znak przejścia frontu, który rano
przechodził, nie dając zbyt dużych opadów deszczu. Po froncie odczuwalny był zimny,
północno-zachodni i zachodni wiatr. Z czasem pod wpływem świecącego wysoko
słońca zaczęły się rozwijać charakterystyczne chmury kłębiaste, które w
godzinach popołudniowych przynosiły liczne opady krupy śnieżnej, ziaren
lodowych i mokrego śniegu. W związku z tym, że temperatura była dodatnia opady te
szybko topniały w kontakcie z ziemią. Momentami opadom towarzyszył silniejszy
wiatr, a same opady miały charakter gwałtownych śnieżyc trwających kilka minut.
Wieczorem sytuacja się ustabilizowała – zanikły opady, ale to nie był koniec.
W nocy z północy kraju nadciągnął front okluzji – za którym
spływała jeszcze odrobinę zimniejsza masa powietrza. Przynosił on dość
intensywne momentami opady śniegu, co przy spadającej w okolice zera
temperatury spowodowało, że ‘w końcu’ krajobrazy nam się zabieliły, stąd idąc
rano na rezurekcję można było podziwiać zimowe widoki. Śniegu nie spadło dużo,
bo maksymalna grubość pokrywy śniegowej wynosiła 2 cm. Temperatura ostatecznie
spadła w okolice 1 stopnia poniżej zera. W kolejnych godzinach szybko wzrastała
za sprawą rozpogodzeń, stąd do godzin południowych śnieg zdążył zniknąć.
Powtórzyła się sytuacja z soboty pod względem opadów, ale już mniej
dokuczliwych. Jeszcze przed południem zaczęły się rozwijać chmury konwekcyjne dające
przelotne opady śniegu, silniejszych przed południem. Popołudniu z kolei z
nisko wypiętrzonych chmur zwisały niczym frędzle smugi opadowe, które już
niekoniecznie docierały do ziemi. W nocy z niedzieli na poniedziałek wypogodziło
się, co przyczyniło się do spadku temperatury w okolice -3/ -5°C, jak prognozowano. W Zielonej Górze
temperatura okazała się jeszcze niższa, bo wynosiła aż -6°C. Poniżej wideo relacja z minionego incydentu zimowego.
Cofając się do ostatnich lat przypomina mi się Wielkanoc
2008 roku, kiedy także sypał śnieg. Było go więcej, bo ponad 5 cm. Wówczas
jednak święta przypadały w marcu. Śnieg w kwietniu zdarza się raz na kilka lat,
ale nie jest to znacząca anomalia. W ostatnich latach obserwacji dało się
zauważyć pewien związek z ciepłymi akcentami wiosny poprzedzającymi ataki zimy.
Pogoda zdaje się ‘wyrównywać rachunki’. W tym roku mamy powrót zimy po bardzo
ciepłym okresie w marcu. W zeszłym roku ciepły i słoneczny kwiecień poprzedzał
atak zimy na majówkę, zaś w 2008 roku biała Wielkanoc była efektem bardzo
ciepłego okresu w lutym. Stąd wysuwa się pewna refleksja, by nie wymagać od
wiosennej pogody zbyt wiele. Lepiej jak wiosna rozkręca się powoli i
równomiernie niż skokowo.
Na koniec warto wspomnieć, że już od wtorku (10.04) pogoda
znacznie się zmieniać, stając się już normalną dla wiosny. Takie przymrozki jak
ten dzisiejszy przestaną nam zagrażać. Temperatura maksymalna często
przekraczać będzie 15°C, choć będą się
pojawiać ochłodzenia do 10°C. Często
będą pojawiać się opady deszczu. Zaczną powoli wzrastać szanse na pierwsze
burze. W chwili obecnej szanse na burze w ciągu najbliższych 2 tygodni oceniam
na 30-50 proc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz